piątek, 13 marca 2015

Deewana (1992) - kino kiczowate ale... fajne

tytuł pl: w Polsce film został wydany pod tytułami ,,Szalona miłość'' i ,,Szalony''; deewana znaczy: szalony, szalony z miłości
gatunek: komedia, akcja, romans, dramat
reżyseria: Raj Kanwar
kraj: Indie
język: hindi
czas trwania: 2 godz. 35 min
data premiery: 15 czerwca 1992 
muzyka: Nadeem- Shravan
obsada: Rishi Kapoor, Divya Bharti, Shah Rukh Khan, Amrish Puri, Sushma Seth




Kajal kocha się w piosenkarzu Ravim. Los chce, że pewnego dnia ich drogi się spotykają. Ravi uświadamia sobie, że odwzajemnia miłość Kajal. Postanawia ją poślubić. Ich przyszłość zapowiada się pomyślnie, pomijając fakt, że wujek chłopaka jest zdolny nawet do pozbycia się siostrzeńca, byle tylko uzyskać majątek siostry. Dotychczasowa bajka zaczyna nabierać dramatycznego zabarwienia.


,,Deewana'' to jedna z moich ulubionych produkcji. Uwielbiam stare filmy bollywoodzkie, tutaj film z lat 90tych. W pewnym sensie starsze filmy mają duszę (czego niestety nie potrafię powiedzieć o większości nowszych produkcji), mają tą nie powtarzalną świeżość (czy tylko ja to czuję?) - mogę oglądać je po raz trzeci, czwarty, nawet dwudziesty, a za każdym razem jest tak, jakbym oglądała po raz pierwszy. Myślę, że taki wpływ ma na mnie taka typowa indyjskość, której teraz jest coraz mniej. Ukochane kino zmierza w złym kierunku, i to jedynie od filmowców zależy, czy będą trzymać się schematu jakże bogatej kinematografii, w związku z czym zachwycać nas swoimi pomysłami, czy po prostu próbując zachęcić swoich rodaków do seansu będą kopiować to, co my już dobrze znamy, czyli Hollywood.


,,Deewana'' to warta obejrzenia pozycja, mimo, iż fabuła jest średnio ciekawa, ale występują tutaj typowe dla tego kina elementy: oczywiście historia miłosna, piękne, choć trochę kiczowate piosenki (z pięknymi sceneriami w tle), mocny zarys tradycji indyjskiej oraz długi czas trwania - około 3 godzin. To ostatnie może odstraszać, ale żeby choć ''na chwilę'' wrócić do tych dobrych czasów kina indyjskiego (zależy oczywiście, z której strony na to spojrzeć) - jest to dla mnie bezcenne.


Co zachęciło mnie do seansu oprócz już wyżej wymienionych?
Obsada: Divya Bharti, która byłaby dziś zapewne równie popularna (uroda & talent); Rishi Kapoor, może już trochę za stary, by zagrać ukochanego Kajal, ale w Indiach, gdzie na porządku dziennym jest zawieranie małżeństw bez względu na różnicę wieku wcale nie budziło kontrowersji; Shah Rukh Khan - wprawdzie pojawił się dopiero w połowie filmu, za to w jaki sposób. Odkąd ,,wjechał do Bollywood'' zdobywając po drodze rzesze nie tylko indyjskich serc jest uważany do dziś za króla tego przemysłu filmowego (tzw. King Khan).


Dla fana SRK jest to oczywiście film obowiązkowy do zobaczenia, bo uznawany jest przez niektórych za debiut króla, mimo, iż ten zagrał wcześniej w innych produkcjach. Ale niech już tak zostanie. Gorąco polecam ten film. Nie zapomnajcie: old is gold ;)



1 komentarz:

  1. Mam identyczne zdanie o starych filmach - mają duszę, a większość (dobra, dobra... prawie wszystkie) nowych produkcji nie dorasta im do pięt.
    Co do "Deewana" nadal nie mam czasu zabrać się za ten film. Jednak po Twojej recenzji na pewno szybko to nadrobię - przypomniałaś mi że jeszcze nie oglądałam tego filmu (ach, te zabiegane życie).
    PS: Przejrzałam Twój blog i muszę przyznać, że jest bardzo ciekawy. Na pewno będę zaglądać częściej. Fajnie zobaczyć jakiś świeży blog o kinie indyjskim. Wydaje mi się, że mamy podobny gust, więc bardzo przyjemnie czyta mi się Twoje opinie.
    Pozdrowionka,
    ByLove.

    OdpowiedzUsuń